Spełnili marzenie 7-latka ze Stargardu – na jeden dzień został żołnierzem

0

Pomorscy terytorialsi wspólnie z Fundacją Mam Marzenie spełnili marzenie 7-letniego Łukasza, który zmaga się z nowotworem oka, a od zawsze marzył, by zostać żołnierzem. Udało się to dzięki zaangażowaniu 3. Skrzydła Lotnictwa Transportowego oraz żołnierzy JW Formoza.

Jak informuje Maciej Szalbierz z 7. Pomorskiej Brygady Obrony Terytorialnej im. kpt. mar. Adama Dedio, akcja trzymana była w tajemnicy, a Łukasz dowiedział się o niej dopiero w momencie, gdy do Stargardu przyleciał wojskowy helikopter i zabrał chłopca na pokład.

– Mama mnie rano obudziła i powiedziała, że muszę szybko wstać, bo czeka na mnie niespodzianka. Nie mówiła, jaka. Wstałem i pojechaliśmy w takie jedno miejsce, gdzie czekaliśmy, aż przyszedł żołnierz, a po chwili przyleciał śmigłowiec i okazało się, że idę do wojska – opowiada 7-letni Łukasz, podkreślając, że to najszczęśliwszy dzień jego życia. – Dostałem hełm, kamizelkę kuloodporną, maskę gazową, radio, a nawet mogłem się przespać w wojskowym łóżku. Najlepszy był jednak lot śmigłowcem.

Łukasza z lotniska na gdyńskich Babich Dołach odebrali żołnierze 7. PBOT, którzy quadem przetransportowali chłopca do bazy wojskowej, gdzie zwiedził jednostkę i zapoznał się z rynsztunkiem, jakim na co dzień  dysponują żołnierze z tej brygady. Następnie odwiedził żołnierzy JW Formozy. Było to specjalne życzenie Łukasza, ponieważ – jak podkreśla – w przyszłości chce zostać komandosem.

– Widać było, że wizyta u nas sprawiła mu ogromną radość. Dzisiejsze wydarzenie także nam dało dużą satysfakcję, gdy mogliśmy zobaczyć uśmiech na twarzy Łukasza, którego dzieciństwo, delikatnie mówiąc, nie jest usłane różami. A swoją drogą, jak na siedmiolatka ma naprawdę sporą wiedzę o wojsku i wojskowym sprzęcie. Będzie z niego w przyszłości dobry żołnierz – mówi kpt. Marcin Mazur, dowódca 7. Kompanii Dowodzenia 7. Pomorskiej Brygady Obrony Terytorialnej.

To, jak ważny ten dzień był dla Łukasza, podkreśla jego ojciec Michał Woś.

– Jestem ogromnie wdzięczny wszystkim, którzy przyczynili się do zorganizowania tej akcji, bo było to duże przedsięwzięcie logistyczne. Dla syna dodatkowym plusem było to, że mógł spędzić czas na świeżym powietrzu, a nie w zamknięciu, jak to miało miejsce ostatnio. Łukasz miał nowotwór na lewym oku. Było to operowane i wycięte, przeszedł chemioterapię i radioterapię. Po dwóch latach nastąpiła jednak remisja. Znów wygrał bitwę z rakiem i na tę chwilę wszystko jest w porządku. Mam nadzieję, że tak już pozostanie. Mam też nadzieję, że dalej będzie wygrywał swoje marzenia, będę mógł pojechać do niego na przysięgę i zobaczyć go w mundurze. Na pewno w tym momencie będę jeszcze bardziej dumny z syna, niż jestem teraz – mówi ojciec Łukasza.

Łukasz najważniejszą walkę w swoim życiu już wygrał, a teraz spełnił swoje marzenie i na jeden dzień został żołnierzem.

(r)

Poprzedni artykułFestynowi na Ulicy Magicznej stuknęła osiemnastka
Następny artykułPrymusi ze średnią ocen powyżej 5,00 docenieni


Zanim dodasz komentarz – zapoznaj się z zasadami komentowania artykułów.
Widzisz naruszenie regulaminu? Zgłoś je!

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj