PGE Spójnia Stargard. Śnieg zadał decydujący cios, Legia pokonana

0

Po nerwowej końcówce podopieczni Jacka Winnickiego wygrali z Legią Warszawa i zbliżyli się na punkt do czołowej „ósemki”.

PGE Spójnia Stargard – Legia Warszawa 71:69 (12:16, 23:15, 20:15, 16:23)

Spójnia: Cowels 16, Śnieg 12, Gintvainis 10, Bishop 10, Jackson 7, Olisemeka 7, Brenk 3, Bochno 3, Młynarski 3

Legia: Michalak 25, Milovanović 15, Matczak 13, Belemene 8, Brandon 4, Linowski 2, Finke 2, Nowerski 0, Sączewski 0

Grająca coraz skuteczniejszy basket, pod okiem Jacka Winnickiego, stargardzka Spójnia, w sobotę stanęła przed szansą zanotowania zwycięstwa, które przybliżyłoby drużynę do strefy play-off. Co więcej stargardzianie za rywala mieli ligowego sąsiada, a więc mecz był o tzw. 4 punkty.

Początek należał do gospodarzy, którzy najpierw za sprawą Jokūbasa Gintvainisa odskoczyli na 5 oczek, a następnie po rzutach Darnella Jacksona i Tomasza Śniega powiększyli przewagę do 7 punktów.

Od 6. minuty Spójnia stanęła, ale i w Legii piłka nie potrafiła znaleźć drogi do kosza. Szybciej otrząsnęli się jednak goście. Dwie „trójki” Michała Michalaka oraz dwie skuteczne akcje podkoszowe Filipa Matczaka pozwoliły warszawiakom nie tylko odrobić wcześniejsze straty, ale także wyjść na 4-punktowe prowadzenie.

Druga kwarta w początkowych fragmentach miała wyrównany charakter. Z czasem zaczęła się jednak uwidaczniać przewaga gospodarzy, którą w końcówce „trójkami” zaznaczył Raymond Cowels II. Dzięki niemu Spójnia na długą przerwę schodziła z korzystną dla siebie różnicą 4 oczek.

Po zmianie stron przez większość trzeciej kwarty stargardzianie utrzymywali ten nieznaczny dystans, ale w ostatniej minucie zdołali go powiększyć do 9 punktów.

Przez 7 minut czwartej kwarty wydawało się, że Spójnia ma wszystko pod kontrolą i spokojnie dowiezie prowadzenie do końcowej syreny. Tymczasem gospodarze nagle stanęli. Pojawiły się błędy w kozłowaniu i niecelne rzuty, co wykorzystała Legia. Na minutę i 12 sekund przed końcem był remis, po 69. Wtedy rzucił Tomasz Śnieg, ale nie trafił. To co samo uczynił Michał Michalak. Pozostało 6 sekund. Po raz kolejny ciężar na swoje barki wziął Tomasz Śnieg, ale tym razem piłka po jego lay-upie znalazła drogę do kosza.

Spójnia zanotowała drugie w tym sezonie zwycięstwo u siebie i przy korzystnych dla niej wynikach innych drużyn zbliżyła się do „ósemki”.

Teraz podopiecznych Jacka Winnickiego czeka wyjazdowy mecz z Astorią Bydgoszcz, a więc kolejnym ligowym sąsiadem. Rozpocznie się on w sobotę o godz.19.30.

mk

ilustr. – źródło: http://spojniastargard.com

Poprzedni artykułSpotkanie z Jackiem Jekielem. Tropem zapomnianego bohatera roku 1918
Następny artykułPSONI w Stargardzie. Aby trwali tak pięknie przez wiele lat


Zanim dodasz komentarz – zapoznaj się z zasadami komentowania artykułów.
Widzisz naruszenie regulaminu? Zgłoś je!

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj