Wdzięczność dla stargardzian, tęsknota za Ukrainą

1

W świetlicy „Domiłka” przy ul. Konopnickiej 16 w Stargardzie prawie zawsze jest gwarno. Mieszkańcy Ukrainy oswoili już to miejsce. „Ukraińskim Domem” jest nie tylko z nazwy. To właśnie tutaj od września odbywa się nauka języka polskiego w ramach projektu „Powiat Stargardzki dla Ukrainy”.

Zajęcia prowadzi Elżbieta Kalisiak (fot. 1 – w żółtej marynarce), z wykształcenia polonistka. Przez kilka lat pracowała w nieistniejącym już gimnazjum zwanym „Katolikiem”. Teraz przede wszystkim zajmuje się wychowaniem trojga dzieci, a zajęcia z osobami z Ukrainy potraktowała jako kolejne wyzwanie. Na pierwsze zajęcia przygotowała dużo teorii, na podstawie ministerialnych podręczników. Okazało się, że uczestniczki bardziej potrzebowały praktycznych porad, zwłaszcza z dziedziny medycznej.

„Kartą czy gotówką?” – seria pytań przy kasie

Chciały dowiedzieć się, jak sprawnie można porozumieć się z lekarzem. Były zainteresowane, jak po polsku brzmią takie słówka jak katar zielony czy katar biały, kaszel, angina, wirus. Zrozumiałam, że najlepiej będzie, jeśli spróbuję wczuć się w ich sytuację. Zaczęłam wyobrażać sobie, że muszę zrobić zakupy w innym kraju czy zapisać dziecko do przedszkola. Zadziałało! – mówi Elżbieta Kalisiak. W kolejnych miesiącach zajęcia prowadziła bardziej intuicyjnie, choć w oparciu o swoją wiedzę i doświadczenia.

Większą część zajęć poświęciła codziennym sytuacjom. Czasem chodziło nie tylko, aby uczyć języka polskiego, ale wytłumaczyć zwyczaje panujące w Polsce. Mieszkańcy Ukrainy byli zdziwieni dużą ilością pytań, jakie padają przy kasach w marketach czy drogeriach. Kartą czy gotówką? Czy ma pani aplikację? A może kupi pani szampon w promocji? – na początku na ten maraton pytań goście z Ukrainy reagowali nerwowo. Z czasem przywykli do zwyczajów panujących w sklepach.

Dywan to sofa

Zdarzają się też zabawne sytuacje. Jedna z pań zamówiła pranie sofy, tłumacząc panu przyjmującemu zamówienie, że po ukraińsku sofa to dywan. Mężczyzna zapewniał, że świetnie zna język ukraiński. Usługa miała zostać wykonana w domu. Przedstawiciel firmy sprzątającej przyjechał z małym odkurzaczem do dywanów: „To gdzie ten dywan?” – zapytał. Nie mógł uwierzyć, że po ukraińsku dywan to sofa. Takich zabawnych sytuacji było wiele.

Dla mieszkańców Ukrainy zabawne jest też nasze określenie „puk-puk”. U nich oznacza „puszczanie bąków”. Nie mogli pojąć też, co oznacza słowo „masakra”.

Różne historie

Elżbieta Kalisiak na początku uczyła też dzieci, ale gdy rozpoczął się rok szkolny, nie potrzebowały dodatkowego wsparcia językowego. Przebywając z polskojęzycznymi rówieśnikami, szybko weszły w tryb mówienia w naszym języku.

Z językiem polskim coraz lepiej radzi sobie Oksana, mama 5- letniego Zachara. To jedna z 65 osób, które wzięły udział w projekcie „Powiat Stargardzki dla Ukrainy” (fot. 2 – spotkanie podsumowujące projekt). W Czerkasach, skąd pochodzi, pracowała jako wodzirejka – tam wesela prowadzą głównie kobiety. Uczyła też zumby i tańca brzucha. Ma doświadczenie w pracy z dziećmi, chciałaby je wykorzystać w naszym kraju. Jest na etapie szukania pracy.

Sasza jest położną. Cieszy się autorytetem i sympatią koleżanek z Ukrainy. Jeszcze nie znalazła pracy w Polsce, ponieważ jej dyplom nie został uznany w naszym kraju.

Alina, Julia, Tatiana, Wiktoria, Natalia, Elena, Swietłana, Natasza i wiele innych kobiet – mają konkretne wykształcenie i wiele umiejętności. Jednak w Polsce jeszcze nie znalazły pracy w swoim zawodzie. Niektóre próbują swoich sił w innych profesjach, inne robią to, co w Ukrainie – np. uczą śpiewu.

W Stargardzie jest im dobrze, ale tęsknią za domem

Tęsknią za domem, za bliskimi którzy zostali w Ukrainie. Mimo to próbują zadomowić się w Polsce. Myśl o domu jednak stale im towarzyszy. Podczas andrzejkowych wróżb z wosku, niemal w każdej figurze próbowały odnaleźć fragment rodziny i podkreślały, że to jest ich najważniejsze życzenie – wrócić do domu lub rodzinnych stron.

Kobiety z Ukrainy są harde. W Stargardzie musiały zacząć wszystko od początku, a nie robią z tego tragedii. Wręcz przeciwnie, świetnie sobie radzą i nie wstydzą się prosić o pomoc. Mężowie wielu z nich zostali na froncie, aby walczyć. One wspierają ich jak mogą. W „Domiłce” leży mnóstwo puszek, do których dziewczyny wtapiają świeczki. W ten sposób powstają wyjątkowe „grzałki”, które są w stanie utrzymać ciepło nawet przez 5 godzin. Przekazują je swoim mężczyznom – tłumaczy Ela Kalisiak. Dodaje, że ujmująca jest wdzięczność kobiet z Ukrainy za dobro, które otrzymały w Stargardzie. Wyrażają ją nie tylko słowami, ale także gestami. Święta Bożego Narodzenia obchodziły po polsku, choć oczywiście 6 stycznia będą świętować zgodnie z własną tradycją.

W ramach projektu „Powiat Stargardzki dla Ukrainy” zorganizowano również zajęcia wokalne, spotkania z psychologiem, wyjazdy integracyjne.

Aleksandra Zalewska-Stankiewicz

fot. Tomasz Burakowski/Powiat Stargardzki

Projekt „Powiat Stargardzki dla Ukrainy” jest finansowany ze środków Europejskiego Funduszu Społecznego i budżetu państwa w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Zachodniopomorskiego na lata 2014-2020, Osi priorytetowej VII Włączenie społeczne, Działania 7.6 Wsparcie rozwoju usług społecznych świadczonych w interesie ogólnym.

Poprzedni artykułZUK troszczy się o cmentarne drzewa
Następny artykułDo 30 grudnia 2022 r. każdy płatnik składek powinien założyć profil na PUE ZUS


Zanim dodasz komentarz – zapoznaj się z zasadami komentowania artykułów.
Widzisz naruszenie regulaminu? Zgłoś je!

1 KOMENTARZ

  1. Tego jak kobieta z dziećmi musi radzić sobie całkiem sama bez partnera nikt lepiej nie rozumie jak prowadząca zajęcia😉 wspaniały projekt gratulacje dla organizatorów, nasze miasto może być wzorem dla innych❤️

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj