Lider tabeli pokonany po raz trzeci z rzędu, a podopieczni Sebastiana Machowskiego meldują się w półfinale fazy play-off.
PGE Spójnia Stargard – Anwil Włocławek 86:82 (15:11, 26:27, 20:27, 25:17)
Po dwóch meczach we Włocławku, rywalizacja w ramach ćwierćfinału fazy play-off przeniosła się do Stargardu. Spójnia, aby przedłużyć marzenia o kolejnym etapie tych rozgrywek, musiała najpierw wygrać w czwartek (9.05.).
To spotkanie, podobnie jak na wyjeździe, rozpoczęło się od dobrej gry biało-bordowych. W trakcie pierwszej kwarty stargardzka drużyna prowadziła nawet siedmioma punktami, a w drugiej – dziewięcioma. Przewagę tę jednak roztrwoniła i na długą przerwę schodziła, mając tylko trzy oczka więcej od Anwilu.
Z kolei, z początkiem trzeciej kwarty to goście wyszli na prowadzenie. Od tego momentu wynik zmieniał się kilkukrotnie, raz na korzyść jednego zespołu, raz drugiego. Tak wyglądała niemal cała trzecia kwarta, a także ostatnia.
Na 35 sekund przed syreną kończącą mecz Spójnia miała dwa punkty więcej od Anwilu. Goście nie trafili jednak za „2”, co po chwili uczynili miejscowi, gwarantując sobie wygraną.
PGE Spójnia Stargard – Anwil Włocławek 86:68 (19:9, 26:18, 16:26, 25:15)
Jeszcze lepiej wyglądało sobotnie (11.05.) spotkanie. Na początku Anwil objął chwilowe, dwupunktowe prowadzenie. Później systematycznie rosła przewaga Spójni, która po pierwsze kwarcie wynosiła dziesięć oczek, a po drugiej – osiemnaście.
W trzeciej odsłonie przyjezdni odrobili nieco straty i zbliżyli się na dziewięć punktów.
Do głosu wróciła jednak Spójnia i w ostatniej kwarcie powiększyła prowadzenie na tyle wysoko, że Anwil nie zdołał już podjąć skutecznej walki.
Podopieczni Sebastiana Machowskiego uszczęśliwili zatem swoich kibiców, bo ze stanu 0:2 doprowadzili do remisu 2:2 i pokazali, że półfinał fazy play-off jest w ich zasięgu.
Anwil Włocławek – PGE Spójnia Stargard 77:81 (21:27, 20:18, 18:20, 18:16)
Koszykarzy biało-bordowych czekało trudne zadanie, bo po dwóch, z pewnością wyczerpujących, meczach musieli ponownie udać się do Włocławka, gdzie wcześniej dwa razy znacząco przegrali.
Jednak wczoraj Spójnia rewelacyjnie weszła w to spotkanie i po nieco dwóch minutach prowadziła dziesięcioma punktami.
Z czasem ta różnica nieco stopniała – do sześciu oczek.
W drugiej odsłonie stargardzki zespół bronił wyniku, ale w pewnym momencie Anwil zbliżył się na punkt. Spójnia poprawiła jednak swoją skuteczność i do szatni schodziła, mając cztery oczka więcej od rywala.
Przez całą trzecią kwartę podopieczni Sebastiana Machowskiego utrzymywali niewielki, ale jednak dający im pewien komfort, dystans do gospodarzy. Oscylował on w okolicach sześciu punktów.
Gorąco zaczęło się robić w końcówce ostatniej odsłony. Anwil odrobił straty do zaledwie jednego oczka. Za „2” trafiła wówczas Spójnia, ale po chwili miejscowi też. Za „3” rzucili przyjezdni, ale w kolejnej akcji również gospodarze. Emocje rosły, a na tablicy widniało już tylko dziesięć sekund. Anwilowi nie pozostało nic innego jak faulować, jednak Spójnia wykazała się stuprocentową skutecznością w tych rzutach. Trzeba było ryzykować, miejscowi nie trafili za „3”, po chwili też za „2” i nastąpiła wiekopomna chwila. Ósma po rundzie zasadniczej Spójnia odstawiła z kwitkiem lidera, Anwil Włocławek, mimo że przegrywała już w tej rywalizacji 0:2. I choć to nie siatkówka, sprawdziło się tu powiedzenie, że jak się nie wygrywa 3:0, to przegrywa się 2:3.
W półfinale czekają nas kolejne nie lada emocje. Spójnia zmierzy się bowiem z rywalem zza między, Kingiem Szczecin. Pierwszy i drugi mecz na wyjeździe – kolejno 18 maja (sobota) i 20 maja (poniedziałek).
Marcin Kaczan
fot. – FB Spójnia
Zanim dodasz komentarz – zapoznaj się z zasadami komentowania artykułów.
Widzisz naruszenie regulaminu? Zgłoś je!