Stargardzki Korowód Dziejów na ulicach miasta – po raz drugi

0

Wszystko wskazuje na to, że ten korowód na stałe wpisze się w harmonogram miejskich wydarzeń historyczno-kulturalnych. Niedzielny zmobilizował setki stargardzian i gości do spaceru głównie po Starym Mieście. 

Przygotowania do Korowodu Dziejów wymagały wielu starań. Tym razem wszystko „kręciło” się wokół 560. rocznicy zakończenia wojny pszennej (1454 – 1464) między Stargardem a Szczecinem. Więc i stroje wielu uczestników przemarszu były odpowiednie. Stylowo ubrani byli m.in. cesarzowa Augusta Wiktoria, Gustaw Karow, Janina Kapuścińska, rycerz z legendy o Inie, a także dawni mieszczanie, kupcy i – już bliżsi nam – pracownicy znanych w Stargardzie zakładów sprzed kilkudziesięciu lat, np. Luxpolu.

Korowód ruszył o godz. 13.30 z Rynku Staromiejskiego. Szli w nim muzealnicy i nie tylko, uczniowie szkół, członkowie organizacji społecznych, mieszkańcy. Trasa wiodła ulicami: Kramarska, Kazimierza Wielkiego, Portowa, Struga, pl. Wolności, św. Jana Chrzciciela, park Chrobrego. Na trasie wyznaczono 3 przystanki. I choć były problemy z nagłośnieniem, to nie zepsuło nam radości z uczestnictwa w tym barwnym przemarszu.

Pierwszy przystanek był koło siedziby MDK.

Witajcie! Miałem przyjemność mieszkać w tym miejscu do 1908 roku, ale wtedy ten dom tak nie wyglądał. Teraz jest jakiś taki nowomodny, przebudowany. Podziwiałem z niego okolice, w których rodził się Stargard… Nazywam się Gustaw Karow i byłem właścicielem Wielkiego Młyna – mówił kupiec (w tej roli Przemysław Antczak).

Później korowód zatrzymał się przed cerkwią. Tam burmistrz Thomas Parchim (w tej roli Marcin Majewski) opowiadał: – Ech ci szczecinianie, wszędobylskie ludziska, które ledwie łeb gryfa w herbie mają. Ileż się przez nich nacierpieliśmy, namęczyliśmy i krwi przelali. Osobiście mogę o tym świadczyć! Bo jestem burmistrzem republiki stargardzkiej! To ja – Thomas Parchim, uwięziony w Stralsundzie w roku pańskim 1460, mieście sprzyjającym wówczas Szczecinowi. Dodam, żem najcenniejszy burmistrz! Dlaczego? Bo stargardzianie wykupili mnie z niewoli za 1625 guldenów reńskich.

Walka nie była równa, ale mamy swoje prawa i dumę. Szczecin w tym czasie podporządkował sobie gospodarczo Gryfino, Dąbie, Police, Nowe Warpno, a Stargard – nigdy!

No i tak te szczecińskie psubraty, których nazwa od szczeciny nieczystego zwierzęcia przecież pochodzi, napsuły nam krwi! Zaczęło się od tego, że zabraniali obcym, w tym i nam, skupu zboża w księstwie. Potem jeszcze uzyskali potwierdzenie swoich praw składu. Dlatego w pierwszej kolejności w mieście nad Odrą musieliśmy wystawiać na sprzedaż nasze towary. Nie zasypywaliśmy gruszek w popiele i w 1409 roku uzyskaliśmy potwierdzenie naszych wolności handlowych. Nikt nie chciał ustąpić. A to oznaczało wojnę!

No i się zaczęło. Wiosną 1454 roku, kiedy szykowaliśmy się do spławu zboża, te śledzie Syny z bronią w ręku przybyli do naszej faktorii w Inoujściu. Zabrali nasze zboże, a rzekę zablokowali dębowymi palami. Jak tylko goniec z tymi wieściami do miasta przybył, tłum cały udał się na miejsce. Wyjęliśmy część pali i je porżnęliśmy, żeby im drugi raz na myśl nie przyszło robić tego samego. Wtedy dopiero nasze statki mogły przepłynąć. Wysłaliśmy listy ze skargami do książąt i biskupa kamieńskiego. Stanęli oni po naszej stronie, oznajmiając Paprykarzom, iż jeśli będą blokować naszą żeglugę, to ich statki też nie przepłyną spokojnie przez Pianę i Świnę. I rzeczywiście! Kilka szczecińskich jednostek aresztowano.

Wtedy trochę się uspokoiło między nami. Ale nie na długo! Nie mogliśmy do końca oczyścić ujścia Iny, którą nam wtedy zapalowali. Zaczęliśmy więc korzystać z innego koryta rzeki. Nasrożyli się na nas i udali się do księcia szczecińskiego Ottona, trzeciego tego imienia. Ten począł w 1457 roku przysyłać do Stargardu na negocjacje swoich urzędników. Zgody nadal nie było!

Znów więc na wiosnę 1458 roku zaczęli napadać na nasze łodzie stojące przy północnym ujściu Iny. Nie dość, że zrabowali towar, to jeszcze zabrali stery i żagle oraz zniszczyli szopy w porcie.

Wiedzieliśmy, że nie możemy odpuścić. Zaczęliśmy wysyłać statki i na zalew, i na morze, żeby atakowały te szczecińskie. Zresztą, ci ciecinianie – szubrawcy zaczęli robić to samo. No i trzeba przyznać, że mieli w tym przewagę. Ale my też odnosiliśmy sukcesy! Uprowadziliśmy ich statki, a oni nasze.

Wojna toczyła się i na lądzie. Paszteciki szczecińskie wyprawili się pod nasze mury, których nie udało im się zdobyć, bośmy się dzielnie bronili. Ale uczynili nam zniszczenia na przedmieściach, właśnie tych, na których teraz się znajdujemy. My też nie byliśmy im dłużni. Raz nawet wybraliśmy się zbrojnie na Regalicę, spaliliśmy tamtejszy most cłowy, a załogę straży… Do naszej niewoli trafiło kilkudziesięciu jeńców, obrabowaliśmy również jedną ze wsi należących do Szczecina, że o spaleniu kościoła nie wspomnę.

Prawie całe Pomorze próbowało nas pogodzić. Po naszej stronie była matka Hanzy – Lubeka, a po stronie Szczecina – Stralsund. Ostatecznie udało się nas nakłonić do podpisania pokoju w Anklam, w listopadzie 1464 roku. Przyznaję, że duży na to wpływ miało nie tylko nasze zmęczenie i straty w towarach i statkach, ale także i polityczne porażki naszego poplecznika, księcia słupskiego Eryka II.

Moi drodzy, co mam wam powiedzieć na koniec. Niby mówili na nas, że my krnąbrni byliśmy, że nie stosowaliśmy się do przywilejów Szczecina, ale nie! My po prostu walczyliśmy o swoje!

Pro Patria! Pro Stargardia!

Finał Korowodu Dziejów nastąpił w Teatrze Letnim.

W zasadzie to dobrze, że ostatecznie Stargard pogodził się ze Szczecinem. Najbardziej cierpieli przecież na tym mieszkańcy. Nie wiem, czy pamiętacie, ale znakiem tej zgody jest rosnące w Kobylance drzewo lipy zwane Wieńcem Zgody. Posadzono je tam w 1460 roku i co 100 lat władze obydwu miast na pamiątkę sadzą tam kolejne drzewa – mówiła uczestniczka korowodu przebrana za pracownicę Luxpolu. – Konkurowanie, oczywiście, jeszcze nam się zdarza, ale obecnie panuje między nami zgoda. Mimo to, aby pokój trwał dalej, o jednej tradycji pamiętać musimy: najbliższa okazja do posadzenia kolejnej lipy w Kobylance już za 36 lat.

bk

fot. mak

Poprzedni artykułPGE Spójnia Stargard. Brąz się oddala
Następny artykułMimo że nie był na służbie, zatrzymał poszukiwanego mężczyznę


Zanim dodasz komentarz – zapoznaj się z zasadami komentowania artykułów.
Widzisz naruszenie regulaminu? Zgłoś je!

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj