Dzień Sybiraka – pamiętamy

0

Co roku 17 września obchodzimy Światowy Dzień Sybiraka. To święto państwowe. Z tej okazji w naszym mieście odbyła się wczoraj uroczysta msza święta. Po nabożeństwie uczestnicy złożyli symboliczne, biało-czerwone kwiaty pod pomnikiem Ofiar Sybiru i Katynia. Pomnik znajduje się tuż przy kościele pw. Ducha Świętego.

Z okazji Światowego Dnia Sybiraka, Andrzej Bierca z Muzeum Archeologiczno-Historycznego przygotował odczyt historyczny. Jego treść poniżej.

(m)

fot. UM w Stargardzie

Dzień Sybiraka

17 września – w osiemdziesiątą piątą rocznicę napaści Związku Sowieckiego na Polskę – obchodzimy uchwalony przez Sejm RP w 2013 r. Dzień Sybiraka. Święto państwowe, które ma upamiętniać wszystkich Polaków zesłanych na Syberię oraz inne tereny Związku Sowieckiego. Chodzi o tych, którzy tam polegli, którym udało się powrócić do ojczyzny lub osiedlić w innych krajach. Pamiętać należy także tych, którzy tam pozostali.

Dlaczego 17 września? Ciąg zdarzeń, jaki nastąpił po 17 września 1939 r. na terenach podbitych zbrojnie, a następnie bezprawnie przyłączonych do Związku Sowieckiego, dla dużej części mieszkańców tych ziem był tragiczny. Już w październiku 1939 r. rozpoczęli pracę operacyjno-ewidencyjną funkcjonariusze NKWD, odnotowując osoby, które mogły stanowić zagrożenie dla nowych władz. Od grudniu 1939 r. zaczęły zapadać decyzje sowieckiego rządu, które poskutkowały w roku następnym wywiezieniem w głąb sowieckiego państwa od lutego 1940 r. do czerwca 1940 r. blisko 300 tysięcy ludzi.

W złożonych logistycznie trzech operacjach wysiedleńczych najliczniejsza była akcja rozpoczęta nad ranem w sobotę 10 lutego 1940 r. Podczas niej wysiedlono głównie osadników wojskowych i leśników w liczbie 139 299 osób. W drugiej akcji deportacyjnej, rozpoczętej 13 kwietnia, która dotknęła rodziny jeńców wojennych z trzech obozów specjalnych NKWD – Kozielska, Starobielska i Ostaszkowa, a także rodziny więźniów politycznych więzionych w Zachodniej Ukrainie i Zachodniej Białorusi, wysiedlono łącznie 60 351 osoby. Trzecia deportacja rozpoczęła się 29 czerwca i objęła 92 863 osoby i byli to tzw. „bieżeńcy” – uciekinierzy z terenów polskich pod okupacją niemiecką, którzy wyrazili chęć powrotu na tereny, z których uciekli.

Wysiedlano całymi rodzinami. Wśród tych rodzin, które zostały wysiedlone w lutym 1940 r., była jedenastoosobowa rodzina ze wsi Wołczuchy w powiecie Gródek Jagielloński, w województwie lwowskim. Najstarszy z tej rodziny był moim prapradziadkiem, liczył sobie wówczas 70 wiosen i nie znajdował się na liście proskrypcyjnej mieszkańców tego domu, ale zdecydował się, że pojedzie z resztą rodziny, z którą mieszkał, tj. swoim synem i jego żoną oraz ośmiorgiem dzieci, w tym najmłodszą dziewczynką niespełna dwuletnią. W ich wypadku droga na Syberię wiodła przez Gródek Jagielloński – tam się załadowali do bydlęcego wagonu. We Lwowie przesiedli się do sowieckiego składu wagonów szerokotorowych i w końcu lutego lub na początku marca dojechali do stacji Muraszi na Syberii, na której rozładowano łącznie osiem takich transportów. Z tej stacji saniami przewiezieni zostali do Syktywkaru w Republice Komi, a stamtąd już do spec osiedla NKWD przy Lieso Zawodzie Stary Posiołek, gdzie zamieszkali w jednym z baraków.

Ich miejsce osiedlenia było zatopione w głębokiej tajdze, a ich zadaniem był wyrąb tej tajgi, czyli „liesopował”. Do pracy przy wyrębie lasu chodził mój pradziadek (45 lat) wraz z dwoma dorastającymi synami, jeden z nich był moim dziadkiem. Z jego opowiadań wyłaniał się obraz bardzo ciężkiej pracy w tajdze, doskwierający głód i zimno. Do pracy nie wychodzili tylko wtedy, gdy temperatura spadała poniżej -40°C.

W takich miejscach zsyłek, jak północna Syberia, przyroda – szczególnie zimą – bratała się z oprawcą poprzez trzaskający mróz, lodowate wichry, śnieżne zaspy, ogromne, niedające się przejść zimne przestrzenie, które zniechęcały do podejmowania prób ucieczek z tego lodowego piekła.

Głód był permanentny i był też powodem siedmiodniowego aresztu, jaki miał odsiedzieć mój dziadek za to, że jego młodsza siostra ukradła główkę nadgniłej kapusty. O czym dowiedziałem się z dokumentów i wspomnień innych Sybiraków.

Sam opowiadał mi o zjawisku zorzy polarnej doskonale widocznej po zmroku w tej części świata. Ale zapewne długo nie mógł się cieszyć jej widokiem, bo zachorował na ślepotę zmierzchową (Nyktalopia) – chorobę oczu nazywaną też kurzą ślepotą – objawiającą się pogorszeniem ostrości widzenia w zapadających ciemnościach. Choroba ta spowodowana była niedożywieniem, złym odżywianiem i wynikłym z tego niedoborem witaminy A.

Powrót z zesłania dla mężczyzn wiązał się ze służbą w 1. Armii Wojska Polskiego, reszta rodziny wróciła w 1946 r. ale nie do swojego domu, z którego zostali wywiezieni 10 lutego 1940 r. Przyjechali do Polski w jej nowych granicach – bez Kresów Wschodnich.

Pamięć Sybiru, wraz z coraz mniejszą liczbą samych Sybiraków na tym świecie, będzie wymagała od nas i przyszłych pokoleń kultywowania pamięci o tych tragicznych wydarzeniach z historii Polski. Dzisiejsze święto Dzień Sybiraka jest ku temu doskonałą okazją.

Reporter, pisarz Ryszard Kapuściński, objeżdżając na początku lat 90. XX w. obszary północnej Syberii, gdzie do lat 50. znajdowały się obozy i miejsca zsyłek, odnotowywał: Puste łagry, część z nich przemieniono w jakieś składy i magazyny. Reszta niszczeje i rozsypuje się. Stoją jeszcze widoczne to tu to tam, wieżyczki wartownicze, krzywe, pochylone butwiejące. W śniegu i błocie leżą rozbite bramy, płoty i słupy bez drutu już – drut rozkradli. Większość baraków została rozebrana na drewno, na opał, kilka jeszcze stoi, ale są puste, bez drzwi i okien. Wszędzie […] uderza nędza łagrowego świata, jego skrajna, żebracza bieda, nieudolna, niedbała prowizorka, niechlujstwo i prymitywizm. To świat sklecony z łat i łachmanów, pozbijany zardzewiałymi gwoździami zwykłym toporem, powiązany parcianym sznurem, ściągnięty byle jakim drutem.

Żeby zatrzeć ślad zbrodni, nic tu nie trzeba rozkuwać, rozbierać, wysadzać w powietrze. Połowa archipelagu GUŁAG już zatonęła w bagnach i w błocie. Połowę łagrów na Syberii zarósł las, a drogi do nich rozmyły wiosenne wody. (R. Kapuściński, Imperium, Warszawa 2021 r.).

Poprzedni artykułMOPS wspiera na infolinii
Następny artykułMilion dla przedszkolaków


Zanim dodasz komentarz – zapoznaj się z zasadami komentowania artykułów.
Widzisz naruszenie regulaminu? Zgłoś je!

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj