Cztery bramki ujrzeli kibice, którzy przybyli na sobotni mecz Błękitnych. Już do przerwy biało-niebiescy prowadzili z Cartusią Kartuzy 2:0, a po zmianie stron dołożyli kolejne dwa gole.
Błękitni Stargard – Cartusia Kartuzy 4:0 (2:0)
Bramki: 24. min. Ignasiak, 38. min. Niedojad-Bednarczyk, 57. min. Kowalik, 90. min. Pawłowski
Błękitni: Steffen – Kamiński 73. min. Kober), Kowalik, Wawszczyk, Jarzębiński, Prawucki, Piotrowski (73. min. Michalak), Ignasiak, Fiedosewicz (68. min. Pawłowski), Prałat (73. min. Makowski), Niedojad-Bednarczyk (65. min. Marczak)
Cartusia: Ryszewski – Nowak, Vidal, Nowicki (73. min. Recław), Sumiński (84. min. Dobek), Skrzecz, Poręba M., Poręba J. (84. min. Lipski), Rachwał (58. min. Plichta), Lengiewicz, Soboczyński (73. min. Własny)
Choć wynik może sugerować, że mecz obfitował w akcje, a Błękitni zdominowali Cartusię, nie do końca tak było.
Do 24. minuty gra z obu stron była bezbarwna, a żadna z drużyn nie stworzyła nawet jednej okazji godnej uwagi. Wtedy jednak na strzał z okolic 20. metra zdecydował się Maciej Ignasiak. Nieco zasłonięty i do tego źle ustawiony Mateusz Ryszewski dał się zaskoczyć, wpuszczając piłkę do siatki pod rękoma.
Mimo niekorzystnego wyniku, Cartusia nie rzuciła się do odrabiania strat. Błękitni z kolei nie poszli za ciosem, tylko nadal prowadzili spokojną grę.
Wciąż brakowało akcji podbramkowych, a kibice do 38. minuty mogli uciąć sobie krótką drzemkę. Tym razem bowiem szczęścia w uderzeniu z dystansu poszukał Damian Niedojad-Bednarczyk. I je znalazł. Mateusz Ryszewski ponownie źle się ustawił, więc piłka, lecąc niemal w sam środek bramki, wylądowała w niej.
Goście dopiero wtedy ocknęli się i w 40. minucie byli bliscy gola kontaktowego. Piłka odbiła się jednak od poprzeczki, później od słupka, trafiając ostatecznie w ręce Alexandra Steffena.
Po zmianie stron gra nieco się ożywiła, a 57. minuta przyniosła trzecią bramkę dla Błękitnych. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego najlepiej do piłki wyskoczył Oliwer Kowalik i strzałem z główki posłał ją między słupki.
Cartusia kiepsko wyglądała na tle gospodarzy, ale nie poddawała się i w ostatnim kwadransie drugiej połowy dwukrotnie zagroziła bramce pilnowanej przez Alexandra Steffena. Najpierw Patryk Soboczyński trafił w słupek, a następnie Oktawian Skrzecz nie wykorzystał „setki”, uderzając obok słupka.
Błękitni przeczekali ten zryw gości i w doliczonym czasie gry postawili kropkę nad „i”. Zamieszanie w polu karnym przyjezdnych wykorzystał Dominik Pawłowski, ustalając końcowy wynik na 4:0.
Podopieczni Jarosława Piskorza utrzymują się w ścisłej czołówce, tracąc aktualnie cztery punkty do lidera Sokoła Kleczew i wicelidera Floty Świnoujście.
Kolejny mecz biało-niebiescy zagrają w niedzielę na wyjeździe z Wybrzeżem Rewalskim Rewal.
tekst, fot. – Marcin Kaczan
Zanim dodasz komentarz – zapoznaj się z zasadami komentowania artykułów.
Widzisz naruszenie regulaminu? Zgłoś je!