12 lat temu Tomasz Anders ze Stargardu przeszedł udar mózgu. Mężczyzna – poza zdrowiem – stracił dom, firmę i żonę. Dziś pomaga innym, edukując oraz biorąc udział w kampanii promującej osoby z niepełnosprawnościami.
Dwanaście lat temu życie Tomasza Andersa diametralnie się zmieniło. Wracał samochodem z pracy, kiedy poczuł, że coś jest nie tak. Zatrzymał pojazd i próbował wysiąść, ale po prostu z niego wypadł. Nie mógł już samodzielnie wyjść z auta. Stracił czucie w lewej stronie ciała. Pogotowie zabrało go do szpitala, gdzie nie było neurologa. Dwa dni leżał bez diagnozy, zanim trzeciego dnia przewieziono go do innej placówki. Tam stwierdzono rozległy udar mózgu. Dopiero wtedy wykonano kraniotomię, usuwając część czaszki, by odbarczyć obrzęk mózgu. Wprowadzono go w stan śpiączki farmakologicznej na tydzień.
Tylko raz się załamał
Diagnoza była dramatyczna: Tomasz miał się nie obudzić, nigdy nie oddychać samodzielnie ani chodzić. Na szczęście wszystko to się nie sprawdziło. Po wybudzeniu jednak nie mógł samodzielnie poruszać lewą stroną ciała. Nie była to łatwa sytuacja. Najgorsze przyszło później, kiedy leżał na neurochirurgii i uczył się chodzić. Pewnego dnia spadł z łóżka i dodatkowo uszkodził czaszkę z lewej strony. Musiał także uczyć się jeść na nowo. Na szczęście mowa pozostała nienaruszona. Mimo to mężczyzna przeżył załamanie.
– Byłem po udarze, nie miałem połowy czaszki. Świeżo po operacji głowy chciałem zrzucić monitor na głowę, ale był przymocowany pasami i nie mogłem tego zrobić – wspomina Tomasz.
Po trzech miesiącach rehabilitacji wrócił do swojego świeżo kupionego domu i żony.
Przez chorobę stracił wszystko
Powoli zaczął wpadać w depresję. Przewidywał, że wszyscy się od niego odwrócą, a on nie będzie w stanie nic robić. Niestety, tak się faktycznie stało. Żona opuściła go po około trzech latach, a bliscy, z wyjątkiem rodziców, przestali utrzymywać kontakt. Mama przygarnęła go do siebie. Stopniowo stracił dom, firmę budowlaną i samochody. Jego jedynym dochodem była renta. W końcu zaakceptował, że nie będzie w pełni sprawny i nauczył się z tym żyć.
Dwa lata po udarze mama podarowała mu książkę „Potęga podświadomości”. Stała się ona dla niego przełomowym momentem.
Znalazł siłę w słabości
Zaczął intensywnie czytać książki – niemal jedną dziennie. Pasjonował się rozwojem osobistym, neuronauką i duchowością. Zdobywał wiedzę o mózgu i neurologii. Kiedy pojawił się Facebook, zaczął szukać innych osób w podobnej sytuacji. Dołączył do grupy wsparcia i zaczął dzielić się swoimi postępami.
– Wrzucałem filmiki, jak sobie radzę, jak chodzę. Spotkałem się z ogromnym hejtem. Ludzie pisali, że takich jak ja powinno się spalić na stosie. Że z udarów się nie wychodzi, a ja nie powinienem być taki pozytywny – opowiada mężczyzna.
Mimo tego dzięki Internetowi poznał Monikę – swoją obecną partnerkę. Ona również jest osobą z niepełnosprawnością, więc doskonale się rozumieją. Oboje prowadzą facebookową grupę wsparcia: Rozwój po udarze mózgu według Tomka Andersa i Moniki Dulas. Wspólnie pomagają tysiącom osób po udarze.
Realizuje swoje marzenia
Kilka tygodni temu Fundacja MOŻESZ ze Szczecina zaprosiła Tomasza do udziału w kampanii społecznej. Fundacja wspiera osoby z niepełnosprawnościami i edukuje społeczeństwo. W ramach projektu nagrano podcast w szczecińskim Radiu SuperFM oraz stworzono spot promujący Tomasza jako przykład osoby realizującej marzenia, mimo trudności. Treści te wykorzystywane są również podczas lekcji w szkołach.
Jest szczęśliwym człowiekiem
Dziś Tomasz uważa, że najważniejsza jest mentalność.
– Nie trzeba być w pełni sprawnym, żeby pomagać i pracować. Mogę pracować głową i ustami. Mamy w mózgu 100 miliardów komórek – możemy zrobić z nimi, co chcemy. Niepełnosprawność to wspaniała lekcja, nie koniec świata – mówi mężczyzna.
Pomoc innym i dzielenie się swoim doświadczeniem daje mu poczucie szczęścia, które, jak mówi, jest niezależne od stanu zdrowia.
tekst – źródło: Fundacja MOŻESZ
Zanim dodasz komentarz – zapoznaj się z zasadami komentowania artykułów.
Widzisz naruszenie regulaminu? Zgłoś je!