Na trzy dni przed spotkaniem pucharowym podopieczni Adama Topolskiego wygrali ligowy mecz z ostatnią w tabeli Legionovią. Zamiast jednak łatwego spacerku, emocje i nerwy były do samego końca.
Błękitni Stargard – Legionovia Legionowo 2:1 (1:0)
Bramki: 11., 76. min. Kurbiel – 77.min. Więdłocha
Błękitni: Rzepecki – Szrek, Ostrowski, Sadowski, Sitkowski – Sanocki (75.min. Bochnak), Łysiak, Karmański (78.min. Krawczun), Paczuk, Fadecki – Kurbiel
Legionovia: Błesznowski – Gołaszewski, Waleńcik, Choroś (78.min. Podliński), Straus – Małek (46.min. Więdłocha), Koziara (55.min. Janković), Imiela, Hajrović, Pietraszkiewicz (78.min. Zaklika) – Gajewski
Po pechowej wyjazdowej porażce ze Stalą Rzeszów, a przed pucharowym starciem z Sandecją Nowy Sącz, mecz z outsiderem z Legionowa wydawał się być idealnym rozwiązaniem na poprawienie humorów i pewne zainkasowanie kompletu punktów.
Już po pierwszym gwizdku można było zauważyć, że stroną dyktującą warunki będą gospodarze, a porażka 0:3 z poprzedniego sezonu z pewnością się nie powtórzy.
W 4. minucie po dwójkowej akcji Pawła Łysiaka z Krystianem Sanockim obrona gości cudem wybiła piłkę z okolic linii bramkowej.
W 9. minucie, trochę nieprzemyślanie, za własne pole karne wyszedł Mariusz Rzepecki. Ze strony graczy Legionovii od razu pojawił się pomysł lobowania, ale stargardzki golkiper zdążył wrócić.
Choć nic tego nie zapowiadało, wynik otworzył się w 11. minucie. Piotr Kurbiel, będąc na lewej stronie, nie do końca wiedział, co zrobić z piłką. Oddał niezbyt mocny, ale też niezapowiedziany strzał. Złe ustawienie bramkarza przyjezdnych spowodowało, że piłka poturlała się do siatki.
W 14. minucie powinno być 2:0, a Piotr Kurbiel powinien cieszyć się z kolejnej zdobyczy bramkowej. Tym razem jednak futbolówka powędrowała obok słupka.
Legionovia groźną sytuację stworzyła w 17. minucie, kiedy po akcji z lewego skrzydła płasko wzdłuż bramki zagrał Ensar Hajrovic. Stargardzka defensywa była tam gdzie trzeba i oddaliła niebezpieczeństwo.
Pozostała część pierwszej połowy przyniosła już tylko okazje dla Błękitnych. Najpierw fantastycznie w okienko przymierzył Wojciech Fadecki, ale równie fantastycznie uderzenie wybronił Paweł Błesznowski.
W 32. minucie Wojciech Fadecki mógł zaliczyć asystę po podaniu do Krystiana Sanockiego, któremu z kolei pozostało dołożyć tylko nogę, czego ten nie uczynił.
W 34. minucie po rewelacyjnym rajdzie Krystiana Sanockiego szansę podwyższenia wyniku miał Patryk Paczuk.
Mimo licznych okazji, na przerwę Błękitni schodzili przy skromnym prowadzeniu 1:0.
Po zmianie stron przewaga gospodarzy nadal była widoczna, ale już nie aż tak.
Swoją szansę miał Wojciech Fadecki, który ładnie przymierzył na dalszy słupek, ale prześwietlił go golkiper Legionovii.
Piotr Kurbiel bezskutecznie strzelał i dobijał, aż w końcu, w 76. minucie uśmiechnęło się do niego szczęście, kiedy poszedł za obrońcą Legionovii, przejął piłkę i będąc już w sytuacji sam na sam z Pawłem Błesznowskim posłał piłkę pod jego rękami.
Wydawało się, że ten wynik gwarantuje Błękitnym zwycięstwo, a nawet – być może – gospodarze pokuszą się o jeszcze jedną bramkę.
Nie minęła jednak minuta, a Eryk Więdłocha uciekł zza pleców stargardzkich obrońców i silnym strzałem pokonał Mariusza Rzepeckiego.
Zamiast spokojnej końcówki były zatem nerwy i drżenie o trzy punkty. Legionovia ruszyła do zmasowanych ataków, ale podopieczni Adama Topolskiego zdołali przetrwać tę nawałnicę i utrzymać prowadzenie.
Wygrana pozwoliła Błękitnym powiększyć dystans do strefy spadkowej i jednocześnie zbliżyć się do strefy barażowej.
Póki co ligowe zmagania odchodzą na boczny tor, bo już we wtorek pucharowy mecz z Sandecją Nowy Sącz. Podopieczni Adama Topolskiego po wyeliminowaniu Wisły Kraków tym razem za przeciwnika mają I-ligowca i ogromną szansę pójścia śladami pamiętnej drużyny Błękitnych z sezonu 2014/2015. Początek tego spotkania o godz.13.
tekst, fot. Marcin Kaczan
Zanim dodasz komentarz – zapoznaj się z zasadami komentowania artykułów.
Widzisz naruszenie regulaminu? Zgłoś je!