Marian Bęćkowski: Z muzyką i poezją na całe życie

0

Dzisiaj są urodziny Pana Mariana. Gdyby żył, miałby 78 lat. Z tej okazji zamieszczamy – w całości – poświęcony Mu tekst z 2017 r. autorstwa niżej podpisanej, którego fragmenty ukazały się w publikacji „Piosenka” Rocznik 2017 nr 5.

„Czy to możliwe, żeby jeden człowiek, pracując z młodzieżą, doprowadził do tego, że niemal 70-tysięczny Stargard przez wiele lat nazywany był zagłębiem poezji śpiewanej? Możliwe. Sprawił to Marian Bęćkowski. Za życia nie zawsze doceniony. W ostatnich latach zapomniany. Żyje tylko w pamięci swoich wychowanków.

Urodził się w 1943 r. w Neusorge (Niemcy). Zmarł w 2009 r. w Stargardzie. Nauczyciel z wykształcenia i muzyk w jednej osobie przez dziesiątki lat pracował w różnych szkołach i placówkach kulturalnych. Wszędzie uczył muzyki i śpiewu, prowadził zespoły muzyczne, organizował koncerty. Kochał tę pracę.

W Stargardzie zaczął pracować pod koniec 1978 r. – w Młodzieżowym Domu Kultury. Później była Szkoła Podstawowej nr 4 i Zespół Szkół Zawodowych nr 1. Równoległe prowadził Zespół Piosenki Literackiej. Wykorzystując swoje doświadczenie nauczyciela, wychowawcy i muzyka, stworzył autorski, wręcz eksperymentalny, program edukacji muzyczno-wokalnej dzieci i młodzieży w szkole. Realizowany był on w tzw. klasach muzycznych – najpierw w szkole podstawowej, a następnie w średniej. Klasy te wykształciły łącznie ponad 400 uczniów.

Nauczyciel, mentor i przyjaciel

W latach 80. i 90. ub. w. zaczął odnosić największe sukcesy ze swoją młodzieżą – na scenach całej Polski. Jego wychowankowie z powodzeniem prezentowali się na przeglądach piosenki poetyckiej czy piosenki aktorskiej m.in. we Wrocławiu, Olsztynie i Ostrołęce. Wtedy też powstało i intensywnie rozwijało się w Stargardzie środowisko miłośników takiej sztuki. Stąd wzięło się określenie ‘zagłębie poezji śpiewanej’.

Był pasjonatem swego zawodu. Był moim pierwszym nauczycielem, mentorem i przyjacielem. To Marian uzmysłowił mi, czym jest przepona i jak z niej korzystać podczas śpiewania, co to jest „atak na dźwięk”, czy też „śpiewanie do gwiazd” – wspomina Zofia Ławrynowicz, najdłużej współpracująca z Marianem Bęćkowskim. – Pilnował pracy nad artykulacją i dykcją w trosce o piękno języka polskiego, nad kształtowaniem wyobraźni artystycznej i nad interpretacją utworu. Marian „pozwalał” uwalniać własne emocje poprzez piosenkę, poprzez jej tekst. Gdy śpiewałam, to zawsze była moja „opowieść”. Uczył nas kultury osobistej i pokory na scenie, a przede wszystkim szacunku do widza, każdego. Bez względu na to, czy śpiewaliśmy w wielkomiejskiej sali koncertowej, maleńkiej świetlicy wiejskiej, czy też w więzieniu o zaostrzonym rygorze. Dzięki niemu, jego determinacji (nie odpuszczał nawet wtedy, kiedy wyszłam za mąż i urodziłam dzieci), zrozumiałam, jak wielką pasją jest dla mnie śpiewanie. Do tego stopnia, że postanowiłam poświęcić się temu zawodowo. Tak powstał Zespół Piosenki Literackiej Poetica, nawiązujący do tego, który stworzyliśmy z Marianem.

Nie pozwalał na wybieranie piosenek z tekstami „o niczym”

Piotr Dolata: – Marian potrafił zauważyć to „coś” w każdej osobie. Potrafił ukierunkować i wydostać właściwy dźwięk z wokalisty. Mówił stanowczo: „Dźwięk, to ma być dźwięk!”. Innym razem mówił: „Ja się będę szlajał po dźwiękach, a ty śpiewaj, ale tak, żebyś poczuł te dźwięki wydobyte przez siebie na czubku głowy. Jak zawiruje ci w głowie, to znaczyć może, że zaśpiewałeś dobrze”.

Jednym z wielu celów jego programu autorskiego było kształtowanie dobrego smaku muzycznego oraz wrażliwości na piękno poezji. Piosenki, które Marian Bęćkowski komponował, musiały mieć przekaz. Słowo było bardzo ważne. Nigdy nie pozwalał nam na wybieranie piosenek z tekstami „o niczym” – mówi Sylwia Wieleba.

Dla wychowanków Mariana Bęćkowskiego praca z nim to była szkoła życia, w czasie której zawiązały się przyjaźnie, czasami kończące się małżeństwem, i która w wielu przypadkach wpłynęła na ich życie zawodowe – blisko muzyki i piosenki, bisko poezji.

Byli jak rodzina

Nie jestem pewna, ale z tego co wiem, miał romans z Muzyką. Mieszkał w Krainie Łagodności. Raz w życiu przemalował mieszkanie, od razu na Kolor Niebieski. Był niepoprawnym optymistą, tyle że smutnym. Zaraził mnie poezją i zostawił samą w chorobie do chwili obecnej – tak Mariana Bęćkowskiego wspomina Ewa Krysian, autorka poetyckich tekstów i muzyki do piosenek.

Był świetnym nauczycielem, ale też wspaniałym wychowawcą. O swoich uczniach mówił – moje dzieci. Robił dla nich, co mógł. Byli jak rodzina. Uparł się, by swojej pierwszej klasie muzycznej pokazać, jak wygląda profesjonalny festiwal piosenki. I dopiął swego. Nie dość, że jego uczniowie pojechali do Kołobrzegu na festiwal piosenki żołnierskiej salonką, to jeszcze cała klasa została zaproszona na scenę, by zaśpiewać z Zofią Ławrynowicz „Pannę pszeniczną”.

Spod jego ręki, poza wymienionymi tutaj, wyszli też m.in.: Celina Gładysz (z d. Sadowska) i Krzysztof Gładysz, którzy prowadzą kawiarnię artystyczną pełną muzyki i śpiewu, Iwona Kucaj (z d. Janczak), Piotr Maślanka – ceniony perkusista i Marcin Dęga – pianista, kompozytor i aranżer.

Mają wspólny fundament

Sylwia Wieleba: – Kiedy w czwartej klasie szkoły podstawowej zostaliśmy wybrani do klasy o profilu muzycznym, nie mieliśmy pojęcia, że zaczyna się najważniejszy etap naszej młodości, etap, który ukształtował większość z nas na całe życie. Marian Bęćkowski był naszym wychowawcą i naprawdę nas wychował, zaszczepiając muzykę i poezję na całe życie. Był też człowiekiem, którego podziwiam za to, że większość swojego życia poświęcił młodym ludziom. Lubił i rozumiał nas.

Mówił też: „Za każdym razem, gdy cię krytykują, przyjmij to jak pochwałę. Przeanalizuj słowa i weź do serca” – wspomina Piotr Dolata.

A Joanna Rusakowicz podkreśla: – Zawsze czuliśmy jego wsparcie i to, że bardzo mu zależy, abyśmy w przyszłości byli przyzwoitymi, mądrymi ludźmi. Mam nadzieję, że nie zawiedliśmy Go. Spotykając się po 20 latach, czujemy się sobie bliscy, z poczuciem, że bez względu na to, czym się zajmujemy i co robimy teraz, mamy wspólny fundament. I to jest wielka wartość i to uczynił właśnie On – Marian Bęćkowski.

Bożena Kuszela

fot. Tadeusz Surma

Poprzedni artykułOtrzymali pomoc od miasta, w odpowiedzi grali nam muzykę przez całe wakacje
Następny artykułMPK zawiezie na targi do Barzkowic


Zanim dodasz komentarz – zapoznaj się z zasadami komentowania artykułów.
Widzisz naruszenie regulaminu? Zgłoś je!

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj