W ostatnim tegorocznym meczu ligowym podopieczni Adama Topolskiego przegrali u siebie z Widzewem Łódź 1:3.
Błękitni Stargard – Widzew Łódź 1:3 (0:2)
Bramki: 62.min. Ostrowski – 37. min. Radwański, 45., 81.min. Robak
Błękitni: Rzepecki – Szrek (46.min. Theus), Ostrowski, Sadowski, Sikorski Sanocki, Cywiński (46. min Paczuk), Filip Karmański (80.min. Bochnak), Fadecki – Łysiak – Kurbiel
Widzew: Pawłowski – Kosakiewicz, Rudol, Tanżyna, Kordas – Kita (75.min. Mandiangu), Poczobut (90.min. Ameyaw), Możdżeń, Gutowski (81.min. Pięczek) – Radwański (75.min. Wolsztyński) – Robak
To była dobra runda jesienna i dobry początek rundy rewanżowej w wykonaniu stargardzian. Przebudowana w części ekipa Błękitnych niemal w każdym meczu stanowiła równorzędnego rywala. Zbierała punkty, sprawiała niespodzianki, przez większość czasu plasując się tuż pod strefą barażową, dającą prawo gry o awans na zaplecze ekstraklasy.
Ostatni tegoroczny mecz ligowy, przy innych korzystnych wynikach, mógł sprawić, że na zimową przerwę podopieczni Adama Topolskiego udaliby się, zajmując miejsce w czołowej „szóste”. Zadanie było jednak arcytrudne, ponieważ na stadion przy Ceglanej zawitał lider tabeli, zwycięski od trzech spotkań, i to z bilansem 14:0, Widzew Łódź.
Goście szybko chcieli zdominować rywala, ale Błękitni zaczęli bez kompleksów i to oni stworzyli pierwsze groźne sytuacje bramkowe. W 9. minucie po podaniu Krystiana Sanockiego nad poprzeczką uderzył Piotr Kurbiel.
W 11. minucie silny strzał na bliższy słupek oddał Jakub Szrek, ale na posterunku był łódzki golkiper.
Widzew napędził strachu dopiero w 24. minucie, kiedy po dograniu z prawego skrzydła do interwencji z okolic 2. metra zmuszony był Hubert Sadowski.
Od tego momentu przyjezdni zaczęli przeważać.
W 30. minucie na strzał sprzed pola karnego zdecydował się Przemysław Kita. Piłka szczęśliwe minęła jednak bramkę Mariusza Rzepeckiego.
Kiedy wydawało się, że w pierwszej połowie kibice nie ujrzą już goli, w 38. minucie zrobiło się zamieszanie w polu karnym Błękitnych, piłka wylądowała pod nogami Adama Radwańskiego, który przymierzył i posłał ją w okienko.
Ale do szatni stargardzianie schodzili, przegrywając nie 0:1, ale 0:2, ponieważ tuż przed gwizdkiem kończącym tę odsłonę meczu za faul w polu karnym gospodarzy sędzia podyktował Widzewowi „jedenastkę”. Skutecznym egzekutorem okazał się nie kto inny jak sam kapitan i najlepszy strzelec lidera, Marcin Robak.
Po zmianie stron Błękitni dążyli do uzyskania bramki kontaktowej, ale szło to mozolnie. W 54. minucie Jakub Ostrowski posłał piłkę obok słupka, a w 61. minucie Paweł Łysiak uderzył sprzed pola karnego, jednak piłka po rykoszecie wyszła za linię końcową.
Światełko w tunelu pojawiło się dosłownie po chwili, kiedy po dośrodkowaniu z narożnika najlepiej w górze poradził sobie Jakub Ostrowski, kierując główką futbolówkę do siatki.
Wróciły nadzieje na chociażby remis, ale w 81. minucie rozwiał je Marcin Robak. Doszedł do podania po wyrzucie z linii bocznej i strzałem, którego nie powstydziliby się najlepszy snajperzy, ustalił, jak się później okazało, końcowy wynik.
Błękitni kończą rok na ósmym miejscu w tabeli, mając w dorobku 29 punktów.
I choć tegoroczne ligowe emocje za nami, pozostała jeszcze wisienka na torcie, a więc czwartkowy mecz pucharowy ze Stalą Mielec.
O godz.12.15 podopieczni Adama Topolskiego rozpoczną bój o ćwierćfinał Pucharu Polski. W trakcie tego spotkania klub przeprowadzi zbiórkę żywności i środków czystości w ramach akcji Szlachetna Paczka. Kosze ustawione będą przy bramach wejściowych na stadion. Błękitni liczą na dobre serce stargardzian.
tekst, fot. Marcin Kaczan
Zanim dodasz komentarz – zapoznaj się z zasadami komentowania artykułów.
Widzisz naruszenie regulaminu? Zgłoś je!